Kluczem do pomysłów na prawidłowe ułożenie relacji między podejmującymi decyzje /rząd, parlament, samorząd, zarząd, kierownictwo firmy/, a ich adresatami /obywatele, mieszkańcy, pracownicy/ jest ustalenie zgodności sposobów myślenia jednych z drugimi. W praktyce oznacza to wspólnotę przekonań. Im ona jest większa – tym dla obu stron lepiej.
Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się banalnie prosta: zadbać o odpowiednią zgodność przekonań i żyć w warunkach wiecznej szczęśliwości.
Szkopuł w tym, że o przekonaniach…
- 2016-09-05 1025_TW680303_v02 _KWANT_ jakość życia społecznego_ decyzje społeczne_ jakość decyzji_ sposób myślenia
- Problem: Jak tworzyć warunki dla jakości życia społecznego?
- Słowa klucze: jakość życia społecznego_ niezadowolenie _ decyzje społeczne_ sposób myślenia
- Temat: Standard decyzyjności
- ŹRODŁO:. T.Wojewódzki, Komunikacja wiedzy. /w:/Infobrokerstwo. Idee, koncepcje, rozwiązania praktyczne, pod redakcją Małgorzaty Kowalskiej i Tadeusza Wojewódzkiego, Gdańsk: Ateneum. Szkoła Wyższa 2015, 38 s. ISBN 978–83–61079–32–3
- Autor: Tadeusz Wojewódzki mailto:wojewodzki@wojewodzki.pl
CYTAT: ” Jakość życia społecznego uzależniona jest od jakości decyzji: politycznych, gospodarczych, społecznych. Decyzji podejmowanych na różnych szczeblach, różnych organizacji: administracyjnych, produkcyjnych, usługowych czy pozarządowych. Z perspektywy jakości życia społeczeństwa liczy się – z jednej strony, merytoryczna wartość decyzji, a z drugiej – poziom zrozumienia przesłanek decyzyjności oraz identyfikacji beneficjentów decyzji, ze sposobem myślenia, który kreuje ostateczny jej kształt. Optymalną formułą łączącą podejmujących decyzje – z ich beneficjentami – jest stosowanie tego samego standardu decyzyjności, odwołującego się do wspólnego sposobu myślenia. Taki stan rzeczy zapewnia lepszy poziom komunikacji społecznej, który w znacznym stopniu jest wyznacznikiem jakości życia społeczeństwa oraz inicjuje w sposób naturalny aktywność obywatelską, społeczną, pracowniczą„
Asocjacje:
Nie opinia lecz przekonania
Kluczem do pomysłów na prawidłowe ułożenie relacji między podejmującymi decyzje /rząd, parlament, samorząd, zarząd, kierownictwo firmy/, a ich adresatami /obywatele, mieszkańcy, pracownicy/ jest ustalenie zgodności sposobów myślenia jednych z drugimi. W praktyce oznacza to wspólnotę przekonań. Im ona jest większa – tym dla obu stron lepiej.
Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się banalnie prosta: zadbać o odpowiednią zgodność przekonań i żyć w warunkach wiecznej szczęśliwości.
Szkopuł w tym, że o przekonaniach wiemy bardzo niewiele. Powszechnie bada się opinie. Mniejsza o jakość tych badań, skoro i tak dla przekonań nie są one – niestety – reprezentatywne. Przekonania są bowiem swojego rodzaju sterownikami ukierunkowującymi nasze działania. W oparciu o to co i jak robimy, jakie podejmujemy decyzje – powiedzieć możemy cokolwiek o tym jak myślimy – czyli ustalić jakie mamy przekonania. Te składają się z dwóch, całkowicie różnych od siebie dziedzin: wartości i wiedzy. Wartości to jest to, co cenimy. A wiedza to jest to, co wiemy.
Żeby z przekonaniami nie było tak prosto – wiedza i wartości mogą pozostawać względem siebie w różnych zależnościach, których sens sprowadza się do określenia kto jest w konkretnym przypadku ważniejszy: wartości czy wiedza… Dla harmonijnego rozwoju najlepsza jest równowaga czyli taki stan rzeczy, kiedy nie zamyka się oczu na to, co wiemy ze względu na cenione przez nas wartości.
Czasy butów na rzepy
W czasach kiedy nie ma czasu na nic, co bardziej skomplikowane od butów na rzepy, zadanie zajmowania się przekonaniami wydaje się współczesnemu człowiekowi koszmarne. Mniejsza o Kowalskiego, ale co powiedzieć o nowoczesnym HR, specach od kapitału ludzkiego i różnych form zarządzania jeśli alergia na myślenie o sposobach myślenia także ich dopadła?
Nic więc dziwnego, że o tym, jakie mamy przekonania czyli jak myślą obywatele, pracownicy, mieszkańcy – wiemy tyle co nic i mało kto się tym przejmuje. W praktyce staramy się ludźmi bardziej manewrować i manipulować nimi niż rozumieć. Stąd tak bardzo popularne są tematy szkoleń w formule: „Jak skutecznie sprzedawać?”, „Jak skutecznie przekonywać?” , a w ogóle brak takich, które ocierałyby się chociaż tematycznie o myślenie nasze i wasze.
Swoją drogą zadziwiające to zjawisko, jak przy obecnym kulcie techniki i technologii możliwy jest i powszechnie akceptowany poziom ignorancji i braku profesjonalizmu w obszarach tradycyjnie humanistycznych. Może taki stan rzeczy jest dziedzictwem pazerności ekonomii oraz informatyki pretendującej od pewnego czasu do miana jeśli już nie królowej nauk, to wielkich, szarych eminencji wypierających skutecznie tradycyjną humanistykę z obszarów jej wcześniejszego panowania.
Zarządzanie wiedzą jest znakomitym przykładem tego, że o wiedzy więcej pisze i mówi dzisiaj jeden ekonomista, niż wszyscy razem wzięci filozofowie. Zupełnie – tak, jakby to ekonomiści czy informatycy od czasów greckich tworzyli epistemologię i mieli w tej dziedzinie najwięcej do powiedzenia.
Tak czy owak już nie tylko z uczelni wyparte zostały takie dziedziny jak logika, metodologia czy filozofia, ale z refleksyjności nad organizacją ludzkiego życia także. W związku z tym o przekonaniach nie ma kto mówić. Natomiast opiniami może zajmować się bez mała każdy. Z tym, że opinie mają z przekonaniami – powtórzmy to raz jeszcze -tyle wspólnego, co nic.
Żyje się nam jakościowo gorzej niż moglibyśmy żyć. Tracimy pieniądze, czas i zdrowie na bicie piany i działania pozorowane. Wolimy to zamiast pójść po rozum do głowy i zastanowić się nad tym jak myślimy i gdzie tkwi faktyczna przyczyna tego, że jest akurat tak, a nie inaczej. Przykładów są tysiące.
Weźmy pierwszy z brzegu. W firmie jest źle. Ludzie są bierni, niechętni do zrobienia czegokolwiek, co pozwoliłoby uzyskać przewagę na rynku. Konkurencja wyraźnie nam ucieka. Diagnoza jest utrzymana w panującej aktualnie, modnej konwencji – wypalenia zawodowego. To dobrze brzmi, nikogo nie obraża ani nie oskarża. HR wie, co robić. Słowem – wszyscy są zachwyceni. Jak to wygląda dalej – większość z nas zna z autopsji. Kto pracuje dłużej ten wie, że wielką akcję reanimacji wypalonych zawodowo przetrwać trzeba będzie robiąc swoje.
Szkopuł tkwi w tym, że zespół jest wprawdzie bierny i ma oznaki wypalenia zawodowego, ale to jest nie przyczyna lecz rezultat czegoś znacznie poważniejszego. Ponieważ to coś tkwi w sposobie myślenia, nikt się tym nie zajmuje. Działania programu naprawczego pójdą „na uaktywnianie”, a przyczyna pozostanie nietknięta. Ta tkwi w sposobie myślenia, w przekonaniach zespołu, a szczególnie kadry kierowniczej. W wiedzy o tym że ludzie dzielą się na swoich i obcych. I w systemie wartości: swoi oceniani są zawsze dobrze, a obcy zawsze źle. Ludzie są bierni, gdyż swoi – pomimo bierności – i tak ocenieni będą dobrze. Natomiast obcym aktywność się nie opłaca, gdyż będą ocenieni i tak źle. Taki zespół przekonań – ten sposób myślenia MSE™ nazywa Syndromem Plemienności.
Kosą po oczach?
Która diagnoza ma większą szansę – jako produkt rynkowy? Pierwsza, stwierdzająca syndrom wypalenia czy druga, stwierdzająca syndrom plemienności? To – w polskich realiach społeczno – gospodarczych pytanie retoryczne. Jaki wybór – takie konsekwencje.