Na ile ważne jest to jak bardzo Pani Dziunia nie lubi Pana Zdzicha?
Wszyscy wszystkich lubić nie mogą. Takie jest życie. Pan Zdzichu wolałby zostać pupilkiem Pani Dziuni. Ale nic z tego. Jej antypatia do Zdzicha jest częścią jej osobowości, jestestwa wyssanego z piersi matki. Matka zawsze powtarzała, że Zdzichu to jełop nad jełopy. Wprawdzie sąd matki dotyczył faceta, który zmarł kilkanaście lat temu, ale Dziunia pomna osądów mamusi – wiedziała swoje.
Rzecz cala miałaby absolutnie prywatny charakter gdyby nie szatański zamysł szefa zawleczenia na tradycyjny grunt słowiański jakiejś zachodniej wydumki „brainstorming”. Każdy miał gadać co mu tylko ślina na język przyniesie, a szef zapisywał na tablicy wszystkie pomysły. I wszystko było ok, dopóki Zdzichu nie rzucił pomysłem wprost w kierunku Pani Dziuni. Poczuła się jak spoliczkowana. Dalej to już była burza, ale na 100% nie mózgów. Dość powiedzieć, że aktorów toczącej się dalej sceny nie była w stanie rozdzielić nawet ochrona firmowa, a i naprędce wezwana policja gazem łzawiącym musiała się serwować. I taki to sposobem próba zaszczepienia technik pracy grupowej na grunt zacnej firmy GWHG Cor. spełzła na niczym.
I na tyle ważny jest, że Pani Dziunia nie lubi Pana Zdzicha, a ten niewiele pozostaje jej dłużny – emocjonalnie i werbalnie.
Jak sobie poradzono z Panią Dziunią i wprowadzeniem do codziennej praktyki firmowej techniki burzy mózgów – więcej na kursie MSE™.